Allianz Trade: dla złagodzenia skutków amerykańskich ceł Chiny mogą zwiększyć eksport do UE
W celu złagodzenia skutków amerykańskich ceł, Chiny mogą przekierować eksport m.in. do krajów UE. To może spowodować wzrost importu z tego kraju do Unii Europejskiej o 6 proc. rocznie przez 3 lata – wynika z analizy Allianz Trade.
biznes gospodarka morska na świecie wiadomości24 kwietnia 2025 | 16:04 | Źródło: PAP / Gazeta Morska | Opracował: Kamil Kusier | Drukuj
fot. Pixabay
Niedawno amerykańska administracja wprowadziła zwolnienia z nowych, wysokich stawek celnych dla niektórych towarów. Zwolnienia te objęły m.in. laptopy, tablety i smartfony.
- Na zmianie (…) skorzystali w szczególności azjatyccy eksporterzy: 70 proc. amerykańskiego importu z Tajwanu jest teraz zwolnione z najnowszych podwyżek ceł (w porównaniu z 18 proc. początkowo), 45 proc. dla Tajlandii (w porównaniu z 18 proc. początkowo), 39 proc. dla Wietnamu (w porównaniu z 12 proc. początkowo), 58 proc. dla Malezji (w porównaniu z 33 proc. początkowo), 48 proc. dla Filipin (w porównaniu z 23 proc. początkowo) i 44 proc. dla Chin (w porównaniu z 23 proc. początkowo) – napisano w analizie Allianz Trade.
Analitycy tej firmy oceniają jednak, że mimo tych zmian efektywna stawka celna USA na import z Chin nadal wynosi 103 proc. Uważają oni także, że choć USA zawrą porozumienie z Chinami w sprawie handlu, i to zapewne jeszcze w tym roku, ale „ostatecznie amerykańska stawka ceł importowych na Chiny będzie o +60 punktów procentowych wyższa niż przed drugą prezydenturą Donalda Trumpa”.
- Aby złagodzić ten wpływ, chińskie firmy mogłyby przekierować do 64 proc. eksportu przez inne kraje azjatyckie, w których obowiązują niższe stawki celne w USA. Spowodowałoby to jednak przeciążenie portów i prawdopodobnie zwiększyłoby podatność na zagrożenia globalnych łańcuchów dostaw i żeglugi morskiej” – uważają analitycy Allianz Trade.
Takie rozwiązanie pozwoliłoby w większym stopniu zlecać chińskim firmom m.in. montaż czy transport swoich produktów podmiotów z krajów sąsiednich. To umożliwiłoby w większym stopniu eksport tych towarów do USA jako pochodzących z kraju o niższej stawce celnej. Przekierowanie chińskiego eksportu jest wykonalne szczególnie w przypadku towarów o wysokiej marży i małej objętości (np. niektóre urządzenia gospodarstwa domowego i elektronika, robotyka itp.). Jednak na przeszkodzie jej wprowadzenia na szeroką skalę, wymagającej zmianie tras statków handlowych, staną „ograniczenia logistyczne i geopolityczne, w tym ograniczoną przepustowość portów morskich i rosnącą kontrolę ze strony amerykańskich organów regulacyjnych”.
- Inną strategią może być przeniesienie handlu na inne rynki eksportowe. UE, Wielka Brytania, Wietnam, Tajwan, Malezja, Indonezja, Meksyk, Singapur, Arabia Saudyjska i Nigeria najprawdopodobniej wchłoną chiński eksport, który nie jest już kierowany do USA. Zakładając, że to odchylenie handlowe może potrwać trzy lata, import z Chin w tych krajach może wzrosnąć nawet o +6 proc. rocznie – stwierdzili eksperci Allianza.
Podkreślili oni, że rynki wschodzące, które przechodzą szybką industrializację i urbanizację mogą generować popyt na chińskie maszyny, materiały infrastrukturalne i towary konsumpcyjne. Przypomnieli, że podczas wojny handlowej między USA a Chinami pod rządami pierwszej administracji Trumpa w latach 2017-2019 udział chińskiego eksportu do USA spadł o -2,2 punktu procentowego, do 16,8 proc.
- Odwrotnie, pozytywną zmianę zaobserwować można było w przypadku UE28, Wietnamu, Tajwanu, Malezji, Indonezji, Meksyku, Singapuru, Arabii Saudyjskiej i Nigerii. Udział chińskiego eksportu do tych miejsc docelowych wyraźnie wzrósł szybciej w latach 2017-2019 (+3,3 punktu procentowego do 34 proc.) niż w latach 2000-2017 (+ 4,3 punktu procentowego do 29,7 proc.). Zakładając, że straty w chińskim eksporcie do USA z powodu wojny handlowej mogą wynieść do 234 mld USD i że kwota ta zostanie skierowana na wyżej wymienione rynki w ciągu trzech lat, ich import z Chin wzrośnie nawet o +6 proc. w ujęciu rocznym – czytamy w analizie Allianza.
Wskazali oni, że choć w ostatnich latach inne kraje azjatyckie przyjmowały inwestycje produkcyjne, to nadal Chiny odgrywają rolę „fabryki świata”. Z analizy wynika, że w Chinach zlokalizowanych jest 35 proc. zakładów produkcyjnych wytwarzających elektronikę, 32 proc. zakładów wytwarzających sprzęt gospodarstwa domowego oraz 31 proc. producentów tekstyliów na świecie.
- Oznacza to, że są to sektory, których towary staną się droższe w USA w kontekście nowych wyższych ceł, ponieważ równolegle odsetek zakładów produkcyjnych zlokalizowanych w USA wynosi odpowiednio tylko 6 proc., 3 proc. i 9 proc. Jednocześnie, jeśli amerykańscy konsumenci nie będą skłonni do płacenia wyższych cen, a Chiny nie będą w stanie zapewnić sobie alternatywnych partnerów handlowych, aby zrównoważyć utracony popyt w USA, kraj ten może stanąć w obliczu nadprodukcji elektroniki, sprzętu AGD i tekstyliów w nadchodzących kwartałach, do czasu gdy on sam dostosowuje poziomy produkcji – napisali ekonomiści Allianza.
Podkreślili, że na poziomie uśrednionym dla całej gospodarki ryzyko niedoborów produkcyjnych w USA jest stosunkowo ograniczone. Z analizy wynika, że żaden sektor przemysłowy w USA nie ma więcej niż 12 proc. swoich zakładów produkcyjnych ulokowanych w Chinach. Jednak w przypadku niektórych branż zagrożenie niedoborami może być większe.
- Elektronika i tekstylia są ponownie najbardziej wrażliwymi sektorami, a amerykańskie firmy mają odpowiednio 10 proc. i 11 proc. swoich zakładów zlokalizowanych w Chinach, co oznacza, że jedna dziesiąta zarówno gotowych produktów, jak i komponentów do lokalnej produkcji pochodzi z Chin. W związku z tym, w kontekście obecnej dwustronnej wojny handlowej, amerykańskie firmy w tych sektorach mogą stanąć w obliczu droższego lub zakłóconego dostępu do kluczowych surowców – napisali analitycy.
Podkreślili, że niektóre amerykańskie koncerny – na przykład Apple i Intel – są w dużym stopniu zależne i od produkcji w Chinach, i od tamtejszego rynku zbytu. Apple ma prawie 11 proc. swoich zakładów w Chinach (29 proc. w USA), a jego głównym dostawcą jest Hon Hai (33 proc. COGS Apple). W przypadku Intela wprawdzie tylko 6 proc. jego dostawców ma siedzibę w Chinach, ale kraj ten odpowiada za prawie 30 proc. całkowitych przychodów tej firmy.
- Ze strategicznego punktu widzenia zarówno Apple, jak i Intel powinny być chronione, ponieważ mają kluczowe znaczenie dla amerykańskiego przywództwa technologicznego, innowacji i obronności, a także mają kluczowe znaczenie w tworzeniu nowych miejsc pracy. Tekstylia i odzież pozostają zatem jedynym sektorem o dużej ekspozycji na chińską produkcję, który do tej pory nie był chroniony przed skutkami wojny handlowej. Firmy w tym sektorze będą miały trudności z pozyskiwaniem lokalnych dostawców po konkurencyjnych cenach, co oznacza, że amerykańscy producenci będą musieli szybko znaleźć alternatywnych dostawców lub staną w obliczu zmniejszenia marży – czytamy w analizie Allianz Trade.
Postaw nam kawę, a my postawimy na dobrą morską publicystykę! Wspieraj Gazetę Morską i pomóż nam płynąć dalej - kliknij tutaj!
Kamil Kusier
redaktor naczelny
komentarze
Dodaj pierwszy komentarz
zobacz też
Parlament Czarnogóry przegłosował kontrowersyjną umowę na dzierżawę plaży ZEA
Turcja wysłała żołnierzy do Mogadiszu, w zamian za 30 proc. przychodów z ropy naftowej i gazu
Abidżan wysłał armię do walki z przemytnikami kakao, od którego zależy budżet kraju
Polenergia: Morskie farmy wiatrowe kolejnym krokiem w kierunku bezemisyjnej przyszłości
Port Gdańsk z silnym otwarciem roku. Dynamiczny wzrost przeładunków kontenerów i surowców
Urząd Morski zamówił w stoczni „Wulkan" stawiacz pław za ponad 30 mln zł
Chińskie firmy obecne w ponad jednej trzeciej wszystkich portów afrykańskich
PGZ w ciągu ostatniego roku zawarła kontrakty na ok. 120 mld zł. W planach rozbudowa zdolności produkcyjnych
MSC Elisabetta zawinęła do Baltic Hub. Nowoczesny gigant kontenerowy w Gdańsku
W USA ceny ropy spadają; będzie nadwyżka surowca, a perspektywy wojny handlowej się pogarszają
REKLAMA