Morska flota handlowa pod narodową banderą polską racją stanu!

Odbudowa polskiej floty handlowej nie wymaga dodatkowych funduszy z budżetu, a jedynie odpowiednich zmian legislacyjnych, które uczynią rejestrację statków pod polską banderą dogodną i korzystną dla armatorów.

porty publicystyka wiadomości

29 listopada 2024   |   07:11   |   Źródło: Gazeta Morska   |   Opracował: Tadeusz Hatalski, kpt. ż.w.   |   Drukuj

Niezaprzeczalnym faktem jest, że w ostatnich latach postępuje rozwój gospodarki morskiej. Od czasu, gdy powstały nowoczesne drogi północ-południe (A1 i S6), wzrastają przeładunki w polskich portach. Po zapaści, która miała miejsce w latach 2007 – 2015, postępuje również rewitalizacja polskiego przemysłu stoczniowego. Jednak, nadal słabym punktem gospodarki morskiej pozostaje jej bardzo istotny segment - morska flota handlowa pod narodową banderą.

Brak nowoczesnych, zgodnych z Wytycznymi Wspólnoty z 2004r. regulacji dotyczących żeglugi powoduje, że eksploatacja statków pod polską banderą jest ekonomicznie nieopłacalna. W efekcie państwo polskie nie posiada morskiej floty handlowej pod swoją banderą. Przyczyna jest banalnie prosta. Polscy armatorzy, ze względu na wysokie pozapłacowe koszty pracy (archaiczny system ubezpieczeń marynarzy) a także niedogodne dla armatorów regulacje dotyczące hipoteki morskiej czy też systemu rejestracji statków, nie są w stanie konkurować na światowym rynku żeglugowym.

Taki stan rzeczy ma negatywne skutki w trzech istotnych dla państwa obszarach:

  • 1. Gospodarka i finanse.

Brak morskiej floty handlowej pod narodową banderą powoduje wymierne straty dla gospodarki państwa oraz sektora finansów publicznych. Otóż z banderą uciekają pieniądze.  Podatek tonażowy, opłaty rejestrowe, inspekcyjne, formalno-prawne idą do budżetu państwa bandery a nie do budżetu państwa polskiego. Według szacunków prof. W. Modzelewskiego, utracone korzyści dla szeroko rozumianego sektora finansów publicznych, z powodu braku floty pod narodową banderą, sięgają sumy rzędu 7 – 9 mld zł. rocznie.

  • 2. Bezpieczeństwo łańcucha dostaw strategicznych surowców energetycznych.

Od czasu wojny w Ukrainie takie surowce energetyczne jak węgiel, ropa i gaz dostarczane są do Polski drogą morską i statkami obcych bander. Taka sytuacja powoduje, że w razie zagrożenia zewnętrznego państwo polskie nie posiada skutecznej i efektywnej kontroli administracyjnej i formalno-prawnej nad dostawą tych surowców. W razie zagrożenia zewnętrznego, państwo nie może przejąć obcych statków do wykonywania zadań państwowych. Pozostaje wyłącznie kontrola handlowa. Jednak w sytuacji zagrożenia wojną jest ona niewystarczająca. Klauzule wojenne, zawarte w umowach czarterowych na przewóz ładunków drogą morską, w sytuacji, gdy port docelowy znajduje się w strefie zagrożonej wojną, pozwalają armatorom na odstąpienie od wykonania umowy. A nasze porty morskie, Gdańsk, Gdynia, Szczecin i Świnoujście, znajdują się na Bałtyku, który od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę jest bardzo blisko strefy zagrożenia. Toteż mówiąc wprost i bez ogródek, gdyby nad Bałtykiem zaczęły latać rakiety to – bez morskiej floty handlowej pod narodową banderą – możemy zostać bez węgla, ropy i gazu.

  • 3. Skutki społeczne.

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 2019r., wprowadził obowiązek opłacania składek, na ubezpieczenia społeczne dla marynarzy (zatrudnionych przez armatorów unijnych na statkach obcych bander), w miejscu ich zamieszkania. Brak w Polsce nowoczesnego, dostosowanego do wymogów międzynarodowego żeglugowego rynku pracy, systemu ubezpieczeń społecznych dla marynarzy, powoduje spadek zainteresowania unijnych armatorów zatrudnianiem marynarzy z Polski i stopniową eliminację polskich marynarzy z tego rynku. W dalszej perspektywie, sytuacja ta wpłynie również negatywnie na polskie szkolnictwo morskie, gdyż brak pracy dla absolwentów powoduje brak kandydatów do szkół morskich.

Nie ulega, więc wątpliwości, że brak morskiej floty handlowej przynosi wyłącznie szkody.

W takim razie, dlaczego tej floty nie mamy? Bo budżetu na to nie stać słychać odpowiedź. Taki fałszywy mit dominuje w opinii decydentów politycznych. Mit fałszywy, bo do odbudowy morskiej floty handlowej pod narodową banderą nie potrzeba dodatkowych pieniędzy z budżetu. Potrzebne są wyłącznie zmiany legislacyjne, które spowodują, że rejestrowanie statków w polskim rejestrze okrętowym będzie dogodne a uprawianie żeglugi pod polską banderą będzie się opłacało ekonomicznie!

A skąd wezmą się statki? Otóż w gospodarce rynkowej, państwo nie jest od prowadzenia działalności gospodarczej (w tym przypadku od kupowania czy też budowania statków). Państwo jest od tworzenia ram prawnych, dogodnych dla prowadzenia działalności gospodarczej. Jeżeli rząd stworzy dogodne warunki do uprawiania żeglugi pod polską banderą, to armatorzy kupią lub zbudują te statki za swoje pieniądze czy też, (co bardziej w działalności gospodarczej powszechne) za pieniądze z kredytu. I zarejestrują je pod polską banderą w polskim rejestrze okrętowym. Tak to działa na całym świecie. I tak zadziała również u nas. Inni to rozumieją. Praktycznie wszystkie morskie państwa unijne wprowadziły regulacje wspierające rozwój żeglugi pod narodową banderą - zgodne z Wytycznymi Wspólnoty z 2004 r..

Natomiast u nas ciągle pokutuje tzw. reflagingu - koncepcja, która rzekomo miała uratować polską, morską flotę handlową. Nie uratowała! Razem z banderą zniknęły również i statki. Dzisiaj nasza morska flota handlowa liczy 88 statków, w tym 14 pod polską banderą. Dla porównania morska flota handlowa naszych sąsiadów zza Odry liczy 1900 statków w tym 259 pod niemiecką i 622 pod innymi unijnymi. Dysproporcja dotycząca całej naszej gospodarki do gospodarki niemieckiej jest ok. pięciokrotna i to wynika z obiektywnych zaszłości historycznych. Natomiast dysproporcja odnośnie morskiej floty jest 21-krotna a floty pod narodową banderą 18-krotna, co nie ma uzasadnienia w żadnych obiektywnych przyczynach.

Brak morskiej floty handlowej to nie jest kwestia tylko dumy narodowej. To jest również kwestia wymiernych i utraconych korzyści gospodarczych. Traci na tym państwo, tracimy na tym my obywatele tego państwa. Co więcej, do odbudowy morskiej floty handlowej nie potrzeba pieniędzy z budżetu. Do tego potrzeba zmian legislacyjnych, które przywrócą ekonomiczną opłacalność uprawiania żeglugi pod polską banderą. Jeżeli to zostanie zapewnione, armatorzy kupią i zbudują statki za swoje pieniądze.

Względy ekonomiczne, społeczne a także wynikające z bezpieczeństwa łańcucha dostaw strategicznych surowców energetycznych mówią jednoznacznie. Odbudowa morskiej floty handlowej pod narodową banderą jest polską racją stanu!

Tadeusz Hatalski, kpt. ż.w.
ekspert Gazety Morskiej

Redakcja Gazeta Morska
użytkownik

komentarze


Dodaj komentarz...
Skomentuj
Nick

Dodaj pierwszy komentarz.