Dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej o historii i współczesnych wyzwaniach Marynarki Wojennej
Dr Karol Nawrocki, prezes IPN, w rozmowie z "Gazetą Morską" opowiada o roli morza w historii Polski, chlubnych tradycjach Marynarki Wojennej, jej znaczeniu podczas II wojny światowej oraz współczesnych wyzwaniach związanych z bezpieczeństwem na Bałtyku i udziałem Polski w strukturach NATO.
rozmowa bezpieczeństwo edukacja historia inne marynarka wojenna opinie i komentarze polityka trójmiasto wiadomości18 listopada 2024 | 18:30 | Źródło: Gazeta Morska | Drukuj
fot. Mikołaj Bujak / IPN
Polska historia przyciąga coraz więcej osób, które czytają, szukają wiadomości, odkopują, popularyzują i bywa, że rzucają nowe światło na wydarzenia sprzed lat. To dobrze, ale w tym zainteresowaniu historią Polski niezwykle rzadko pojawia się wątek Polski morskiej. Z czego to wynika?
Obok największych bitew lądowych w dziejach polskiego oręża – takich jak Grunwald, Wiedeń, Warszawa 1920 r. czy Monte Cassino – często wymienia się jednym tchem również lotniczą Bitwę o Anglię, rzadko zaś bitwy morskie, jak choćby zwycięską bitwę pod Oliwą z 1627 r. Triumfy pod Grunwaldem i Wiedniem rozsławił między innymi Jan Matejko, zwycięstwo pod Monte Cassino – Melchior Wańkowicz, a wyczyny Dywizjonu 303 w Bitwie o Anglię – Arkady Fiedler. Polska morska nie miała chyba szczęścia do tak wybitnych popularyzatorów – może z wyjątkiem Stefana Żeromskiego i jego Wiatru od morza. Wielkim marynistą był oczywiście Joseph Conrad, urodzony jako Józef Korzeniowski, ale pisał w języku angielskim i jego twórczość miała bardziej uniwersalny charakter.
Pytam, bo mamy czym się chwalić. Żeby nie sięgać daleko: lata 30 XX w. to jeden z najlepszych okresów, jeżeli chodzi o rozwój Marynarki Wojennej RP. Nigdy później tyle okrętów nie trafiło do Wojska Polskiego.
Lata 30. XX w. to rzeczywiście czas dynamicznego rozwoju polskiej Marynarki Wojennej. Do służby weszły wtedy cztery niszczyciele: kolejno ORP „Wicher”, „Burza”, „Grom” i „Błyskawica”, stawiacz min ORP „Gryf”, a także pięć okrętów podwodnych: OORP „Ryś”, „Wilk”, „Żbik”, „Orzeł” i „Sęp”. Największą sławę spośród nich zyskał później niewątpliwie ORP „Orzeł” – za sprawą swojej brawurowej ucieczki z Tallinna we wrześniu 1939 r. i przedarcia się, mimo utraty map nawigacyjnych, do Wielkiej Brytanii. Nie przypadkiem to właśnie „Orzeł” doczekał się dwóch filmów fabularnych na swój temat.
Jak ważna była decyzja marszałka Józefa Piłsudskiego o utworzeniu Marynarki Polskiej 1918 roku? Spójrzmy na to z punktu widzenia Instytutu Pamięci Narodowej.
Był to jeden z pierwszych dekretów Marszałka, został wydany 28 listopada 1918 r. Ojcowie niepodległości doskonale rozumieli, że bez dostępu do morza Polska nie będzie w pełni suwerenna i nie będzie mogła swobodnie się rozwijać. Mówimy o czasach, kiedy dostęp do niego był czynnikiem zapewniającym rozwój gospodarczy kraju. To było okno na świat pozwalające szeroko eksportować produkcję wewnętrzną oraz zapewnić import tanią drogą. Jeszcze w czasie I wojny światowej udało się przekonać do tego administrację amerykańską.
Dzięki temu wśród słynnych czternastu punktów prezydenta USA Woodrowa Wilsona znalazł się i taki, który mówił o stworzeniu niepodległego państwa polskiego „z wolnym dostępem do morza”. Traktat wersalski z 1919 r. rzeczywiście dał Polsce skromny dostęp do Bałtyku. Minister spraw zagranicznych Józef Beck zapewniał później – w głośnym przemówieniu sejmowym z maja 1939 r.– że od Bałtyku „Polska odepchnąć się nie da”. Utworzenie Marynarki Wojennej nie było zatem kosztowną fanaberią Piłsudskiego, lecz życiową koniecznością warunkującą byt niepodległej Polski.
Raczkująca Marynarka Wojenna, mimo szybkiego rozwoju, równie szybko musiała uznać wyższość Kriegsmarine. Nikt się jednak nie spodziewał, że to zatrzyma rozwój polskiej floty na lata. Dlaczego?
W starciu z Kriegsmarine nasza Marynarka Wojenna była bez szans, bo nieporównywalny był potencjał gospodarczy obu państw. Polska powróciła na mapę świata po 123 latach – w dodatku po I krwawej wojnie światowej, która przyniosła ziemiom polskim dotkliwe zniszczenia i grabieże. Na to nałożyły się wyniszczające walki z Ukraińcami i zwłaszcza bolszewikami. Otrzymaliśmy zaledwie 140 kilometrów linii brzegowej (licząc z mierzeją helską), i to bez porządnego portu, stoczni, infrastruktury nadbrzeżnej czy odpowiedniej kadry oficerskiej. Młode państwo polskie musiało to wszystko stworzyć w warunkach poważnych ograniczeń.
Nowoczesne okręty – jak wspomniane niszczyciele, stawiacz min ORP „Gryf” czy okręty podwodne OORP „Orzeł” i „Sęp” – zostały zbudowane dzięki olbrzymiemu wysiłkowi społeczeństwa i państwa, które miało potencjał przede wszystkim rolniczy, a nie przemysłowy. Czy to mało? I tak, i nie. Mało, bo Marynarka Wojenna nie powstrzymała Kriegsmarine. Dużo, bo Marynarka Wojenna powstała i zamanifestowała swoje istnienie przez całą II wojnę światową.
Polskie okręty w okresie II wojny światowej spełniały jeszcze jedną rolę. Gdy Polska była zajęta przez okupantów, pokłady morskich jednostek przekształciły się w terytorium państwa polskiego, które nie zostało podbite. Jaki to miało wpływ na morale Polaków w ojczyźnie?
Tak, to były niepodległe skrawki Rzeczypospolitej na obczyźnie, symbole naszej nieugiętości i dążenia do wolności. Marynarka Wojenna została ocalona przed całkowitą zagładą – najcenniejsze okręty zostały wyekspediowane do portów sojuszników lub, jak „Orzeł” i „Wilk”, same zdołały się tam przedrzeć. Ich obecność na zachodzie Europy była widoczna, Brytyjczycy bardzo dbali o podkreślanie, że w walce z Niemcami biorą udział również sojusznicy. A duże, dobrze uzbrojone, nowoczesne okręty doskonale się do takich działań propagandowych nadawały. Zresztą chwalenie się polską Marynarką Wojenną w Wielkiej Brytanii miało też inny sens – Anglicy to ludzie morza, żeglarze, którzy zbudowali potęgę Imperium Brytyjskiego na swojej marynarce. Sojusznik posiadający własną flotę miał inny odbiór społeczny; była to realna siła, którą można było użyć w walce. Okręty z polską banderą były widoczne, polscy żołnierze ewakuowani z Francji w czerwcu 1940 r. w swoich wspomnieniach niejednokrotnie podkreślali, że ich statki były eskortowane przez okręty z biało-czerwoną banderą.
Czy to miało wpływ na morale? Bez wątpienia. I działało również później, kiedy wojska lądowe stacjonowały gdzieś w Szkocji. Ci żołnierze czytali gazety, w których pisano nie tylko o sukcesach polskich lotników, lecz również o polskich marynarzach. I warto jeszcze podkreślać jedną rzecz – to terytorium II Rzeczypospolitej na morzu sukcesywnie rosło. Nasi sojusznicy doceniali marynistyczne talenty Polaków i powierzali nam kolejne okręty, które obsadzały całkowicie polskie załogi.
Jako Polacy przywiązujemy zbyt małą wagę do działalności Marynarki Wojennej w okresie II wojny światowej? Przecież Marynarka Wojenna RP, działająca w ramach polskich Sił Zbrojnych w Europie Zachodniej, ma się czym pochwalić.
Chyba każdy pasjonat marynistyki czytał Wielkie dni małej floty Jerzego Pertka. Ten tytuł najlepiej oddaje dokonania polskiej marynarki. Byliśmy obecni na wszystkich akwenach II wojny światowej, może poza Dalekim Wschodem. Epicka walka niszczyciela ORP „Piorun” z „Bismarckiem”, najpotężniejszym wówczas niemieckim pancernikiem, zostanie zapamiętana po wsze czasy. Codzienny wysiłek polskich niszczycieli biorących udział w bitwie konwojowej o Atlantyk czy dokonania polskich okrętów podwodnych na Morzu Śródziemnym to również momenty chwały polskiego oręża. Ma to swoje odwzorowanie w tablicach umieszczonych na Grobie Nieznanego Żołnierza, upamiętniających walkę polskich marynarzy podczas II wojny światowej. Znajdziemy tam wspomniane przez mnie konwoje i Morze Śródziemne, ale też, dla wielu egzotyczne, Morze Barentsa. Na Molo Południowym w Gdyni do dziś stoi dumna ORP „Błyskawica” z Virtuti Militari na mostku. Nie zapomnieliśmy o dokonaniach naszych marynarzy i ich okrętów, każdy pasjonat polskiej historii najnowszej zawsze znajdzie odniesienia do nich w literaturze przedmiotu.
A czy te nawiązania są skromniejsze niż w przypadku innych rodzajów wojsk? Niekoniecznie, może to raczej media mniej się marynarzami interesują. Dodajmy, że dokonania polskich marynarzy są pamiętane również za granicą. W brytyjskim Cowes do dziś odbywają się obchody upamiętniające heroiczną obronę tego miasta w wykonaniu ORP „Błyskawica”. Gdyby nie ogień broni przeciwlotniczej polskiego niszczyciela, to noc z 4 na 5 maja 1942 r. byłaby najtragiczniejsza w historii tego miasta. Ciekawostką tego wydarzenia jest też to, że „Błyskawica” broniła miasta, w którym powstała. Bo zbudowano ją właśnie stoczni JS White w Cowes.
ORP „Grom”, „Burza” i najbardziej chyba znana w Polsce „Błyskawica”. Bitwa o Narvik to w końcu pierwsze zwycięstwo wojsk alianckich w II wojnie światowej. Da się odnieść działania Marynarki Wojennej RP lat 30 i 40 XX w. do współczesności?
Uważam, że paralela jest jak najbardziej na miejscu. I wtedy, i dziś jesteśmy częścią międzynarodowych sojuszy. A obecnie jest to wręcz wspólnota armii państw demokratycznych – NATO. Polacy zawsze aspirowali do bycia częścią wolnego świata i jego struktur, to marzenie urzeczywistniło się po upadku systemu komunistycznego. Po półwiecznej zależności od Związku Sowieckiego mogliśmy zadecydować o swoim losie i samodzielnie wybrać system sojuszy. Obecnie nasza Marynarka Wojenna jest dostosowana do działania w strukturach Paktu, w ramach realizowanych misji nasze okręty biorą udział w działaniach NATO w odległych regionach świata. W 2023 r. ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” był okrętem flagowym sił przeciwminowych, jakie operowały pod flagą NATO w ramach Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO Grupa 1. To już piąty raz Polacy dowodzą tą grupą, zapewne nieostatni, gdyż nasza flota wręcz specjalizuje się w tego typu działaniach. Nasze okręty regularnie ćwiczą z okrętami sojuszników, w czerwcu 2024 r. odbyły się przecież ćwiczenia Baltops 24, w trakcie których pawie 10 proc. sił stanowiły okręty Marynarki Wojennej RP.
Nie da się w tej chwili nie przywołać coraz bliższej i niepokojącej obecności rosyjskich jednostek na Bałtyku.
Wspomniane przez mnie wcześniej ćwiczenia Baltops 24 odbyły się w Kłajpedzie – w pobliżu naszego rosyjskiego sąsiada. Nie chodzi o to, aby komuś grozić swoją obecnością, lecz by pokazać gotowość do obrony. Na Bałtyku wiele się zmieniło z chwilą wejścia do NATO Szwecji i Finlandii – myślę, że możemy się czuć dużo bezpieczniej. Flota rosyjska jest obecna na tym akwenie, ale już staje się zdecydowaną mniejszością. A jej porty są doskonale dozorowane, więc Rosjanom trudno będzie uzyskać efekt zaskoczenia. Zapewne będą prowokować siły Sojuszu różnymi działaniami na pograniczu prawa międzynarodowego, głównie jednak możemy się spodziewać naruszenia przestrzeni powietrznej przez rosyjskie samoloty, a nie działań rosyjskich okrętów. Ważne jest to, aby polska flota miała odpowiednie zdolności bojowe. Abyśmy np. mieli okręty podwodne, bo sama ich obecność w naszych siłach morskich wymusi na Rosjanach budowanie całego systemu obrony przeciwpodwodnej. W obecnej sytuacji, gdy Rosja łoży potężne środki na wojnę z Ukrainą, budowa takiego systemu będzie dla władz w Moskwie kolejnym obciążeniem budżetu państwa. Chodzi o to, by Rosja stała się państwem niezdolnym do agresywnego oddziaływania na sąsiadów, m.in. na Polskę.
Profesor Piotr Semków nakładem wydawnictwa IPN przygotował publikację, w której przyjrzał się działalności agenturalnej w Marynarce Wojennej i jej rezultatom. Radzieccy dowódcy Marynarki i potem szkolenia polskich oficerów za wschodnią granicą. Jak duży był to problem dla Polski?
To część szerszego problemu z wojskiem tworzonym pod kontrolą Sowietów, które Wojskiem Polskim było z nazwy, a w rzeczywistości stanowiło armię uzurpatorską, zniewalającą Polskę i zrywającą z polską tradycją wojskową. Siły morskie były całkowicie podporządkowane komunistycznym planom wojny agresywnej z Zachodem. Dokumenty przechowywane w Instytucie Pamięci Narodowej potwierdzają, że ludowe Wojsko Polskie i Marynarka Wojenna miały się zająć zdobywaniem RFN i Danii. Byliśmy traktowani przez Sowietów czysto instrumentalnie, nasi żołnierze i marynarze mieli być mięsem armatnim ułatwiającym Kremlowi podbój Europy. Narażało nas to na kontruderzenie atomowe NATO, ale to już Rosjan nie obchodziło.
Bezpośrednio po II wojnie światowej niektórzy zasłużeni oficerowie Marynarki Wojennej zdecydowali się powrócić z Zachodu na Wybrzeże. Przejściowo komuniści powierzali im nawet wysokie stanowiska. Później jednak zaczęły się aresztowania, brutalne śledztwa i wyroki na podstawie sfingowanych dowodów. W grudniu 1952 r. strzałami w tył głowy zostali zamordowani komandorzy Jerzy Staniewicz, Stanisław Mieszkowski i Zbigniew Przybyszewski. Dopiero po wielu latach ich szczątki zostały odnalezione przez IPN na terenie kwatery „Ł”, a w grudniu 2017 r., odbył się ich państwowy, uroczysty pogrzeb.
MON, decyzją poprzedniego rządu, zdecydował o powrocie wojska na morze przeznaczając 60 miliardów na nowe okręty i jednostki wsparcia. Rozmawiamy w Gdańsku, zatem muszę zapytać: potencjał Marynarki Wojennej powinien być zwiększany w takim tempie?
To nie ulega wątpliwości. Jeśli chcemy być pełnoprawnym członkiem NATO, państwem, z którym się w Sojuszu liczą, to musimy mieć sprawną marynarkę wojenną. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie liczące się państwa NATO mają silną flotę. A nam nasza marynarka jest również potrzebna, aby zabezpieczyć szlaki komunikacyjne na Bałtyku, przez które w razie potrzeby otrzymamy pomoc sojuszników w razie zagrożenia naszych granic przez agresję choćby ze strony Rosji. Droga morska to najpewniejsza droga, którą mogą przybyć amerykańskie dywizje i ich czołgi. Pamiętajmy też, że okręty zawsze tworzą zespół zdolny do oddziaływania na to, co się dzieje nad lądem. Taka silna Marynarka Wojenna jest w stanie objąć nasze wybrzeże parasolem obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. A konflikt na Ukrainie pokazał, że takie zagrożenie jest bardzo poważne i destrukcyjne dla państwa i życia obywateli.
Podnoszenie jakości i siły Polski morskiej, tej zbrojnej, doskonale współgra z misją Akademii Marynarki Wojennej, która stała się jedną z najlepszych wojskowych uczelni morskich w Europie. Jak zachęcać młodych ludzi, by swoją przyszłość i karierę wiązali z tą częścią obronności?
Przekonywać, że to ciekawa, pełna wyzwań praca na rzecz wolnej Polski. I nawiązywać do chlubnych tradycji – od tych najstarszych, sięgających królewskiej floty wojennej, przez czasy II RP i II wojny światowej. Widzę tu duże pole do popisu dla twórców kultury. Kluczową rolę mają też do odegrania instytucje odpowiedzialne za kształtowanie zbiorowej pamięci – z Instytutem Pamięci Narodowej na czele.
Rozmawiał: Kamil Kusier
zobacz też
Odwiedź nas na gazetamorska.pl.
Kamil Kusier
redaktor naczelny
komentarze
Dodaj pierwszy komentarz
zobacz też
Tragedia żaglowca Cuauhtémoc. Ikona meksykańskiej marynarki uderzyła w Brooklyn Bridge
Kompleksowe ćwiczenia Audros gynejas 2025. Obrona strategicznych akwenów Litwy i współpraca z Portugalią
Polski śmigłowiec SH-2G Super Seasprite nad Atlantykiem. Marynarze z Gdyni na ćwiczeniu Dynamic Mongoose25
Akcja ratunkowa w Porcie Gdańsk. „Piorun” ratuje jelenia z kanału portowego
Choroba Zalewu Wiślanego. Pięć przypadków po zjedzeniu ryb z Pomorza. Służby ostrzegają i apelują o zgłaszanie się
Port Gdańsk wspiera strażaków. Darowizna na rzecz bezpieczeństwa publicznego
NATO zabezpiecza Bałtyk. Trwa operacja Open Spirit 2025. Miny, roboty podwodne i ochrona infrastruktury krytycznej
Saab dostarczy Szwecji lekkie torpedy. Nowoczesne wzmocnienie obrony morskiej
Trudna akcja ratunkowa OSP Łeba na Górze Łąckiej. Reanimacja w sercu Słowińskiego Parku Narodowego
Kapitan kontenerowca Newnew Polar Bear postawiony przed sądem w związku z uszkodzeniem Balticconnector
REKLAMA