Polska energia z Bałtyku. Offshore wind jako filar transformacji energetycznej. Bartosz Fedurek dla Gazety Morskiej

Morska energetyka wiatrowa staje się jednym z kluczowych elementów polskiej transformacji energetycznej. Projekty takie jak Baltica 2, realizowany przez PGE i Ørsted, mają nie tylko zapewnić milionom odbiorców czystą energię, ale także przyczynić się do rozwoju krajowej gospodarki, portów i rynku pracy. Choć Polska dopiero buduje swoje kompetencje w sektorze offshore wind, ambitne plany i współpraca z liderami branży mają szansę zmienić krajowy miks energetyczny szybciej, niż wielu się spodziewa. O tym wszystkim rozmawiamy z Bartoszem Fedurkiem, prezesem zarządu PGE Baltica.

rozmowa biznes gospodarka morska offshore opinie i komentarze wiadomości

03 czerwca 2025   |   07:27   |   Źródło: Gazeta Morska   |   Opracował: Kamil Kusier   |   Drukuj

Bartosz Fedurek  prezes zarząd PGE Baltica fot. PGE Baltica

Bartosz Fedurek prezes zarząd PGE Baltica fot. PGE Baltica

Morska energetyka wiatrowa to kluczowy element polskiej transformacji energetycznej. Na jakim etapie są obecnie projekty PGE Baltica i kiedy realnie możemy spodziewać się pierwszych megawatów z Bałtyku?

Bartosz Fedurek (prezes zarządu PGE Baltica): - Pierwsze megawaty w polskiej części Bałtyku przełożą się na produkcję megawatogodzin już w przyszłym roku. To wtedy ma zacząć działać pierwsza polska farma wiatrowa na morzu. Natomiast nasz projekt – Baltica 2, którą PGE buduje wspólnie z Orsted – będzie większy i rozpocznie wytwarzanie energii elektrycznej w 2027 roku. 107 turbin wiatrowych, każda o mocy 14 MW, będzie w stanie wyprodukować tyle prądu, ile potrzebuje ok. 2,5 miliona odbiorców. A mówiąc o odbiorcach nie mamy na myśli 2,5 miliona osób, tylko dom, firmę, szkołę, urząd, szpital, a więc tych użytkowników czystej energii z morza będzie znacznie więcej.

Baltica 2 to nasz najbardziej zaawansowany projekt – od ubiegłego roku trwa budowa jego części lądowej, a lada chwila rozpoczną się prace na morzu. W portfelu PGE Baltica, która jest zapleczem kompetencyjnym Grupy PGE w obszarze morskiej energetyki wiatrowej, jest łącznie 8 projektów na różnym stopniu rozwoju, ale o łącznym potencjale mocy ponad 6 GW. Wśród nich takie jak Baltica 1, z którym chcemy wystartować w najbliższej aukcji, ale też i takie, których rozwój przewidziany jest dopiero w następnej dekadzie.

Mówi się, że Polska ma ogromny potencjał offshore, ale wciąż pozostaje w tyle za liderami jak Dania czy Wielka Brytania. Czy możemy ich dogonić i co nas w tym hamuje?

- Dania i Wielka Brytania to są bardzo dojrzałe rynki, które swoją przygodę z offshore wind rozpoczęły kilkadziesiąt lat temu. Oba te kraje mogą być dla nas wzorami. Dania pod względem technologicznym – stamtąd wywodzi się firma Orsted, nasz partner w projektach Baltica 2 i Baltica 3. Potentat globalny, który zbudował na całym świecie łącznie prawie 10 GW w morskich farmach wiatrowych. Cieszymy się, że mamy takiego partnera i możemy realizować wspólny projekt. Z kolei Wielka Brytania to wzór dobrego środowiska regulacyjnego, na którym zresztą wzoruje się polskie przepisy na przykład dotyczące aukcji i kontraktów różnicowych. Takie wzory dobrze mieć jako wysoko zawieszoną poprzeczkę i benchmarki do naśladowania.

Życzyłbym sobie i całemu polskiemu sektorowi offshore, aby poszedł w ślady tych rozwiniętych rynków i starał się przynajmniej dotrzymać im kroku, bo przecież one także nadal się rozwijają. Barier jest wiele, ale to są bolączki, z którymi boryka się wiele rynków w Europie. Wspólnym wyzwaniem dla nas są na przykład regulacje związane z tzw. permittingiem, czyli bardzo długotrwałe procesy prowadzące do decyzji i zgód administracyjnych.

Są jednak państwa, które z uwagi na bezpieczeństwo narodowe wstrzymują swoje projekty, jak np. Szwecja. Polskie inwestycje nie są zagrożone?

- To nie jest precyzyjna informacja. Szwecja owszem odrzuciła kilkanaście projektów na etapie wniosków, ale inne nadal się rozwijają. Przykładem jest farma o nazwie Poseidon, która ma rocznie produkować 5,5 TWh – to tyle co nasza Baltica 2. Ten projekt zresztą dostał od szwedzkiego rządu zielone światło tego samego dnia, w którym zatrzymano inne wnioski. Kilka innych projektów jest w fazie pre-developmentu, inne z kolei w fazie poprzedzającej budowę. Jeden z takich projektów ma mieć aż 2,8 GW mocy i dostał niedawno pozytywną administracyjną decyzję.

Wydarzenia w Szwecji nie dotykają inwestycji w polskiej części Bałtyku. Mamy zupełnie inne otoczenie regulacyjne. W Polsce np. planowanie obszarów pod budowę morskich farm wiatrowych oraz udzielanie pozwoleń lokalizacyjnych dla poszczególnych projektów od samego początku przebiegało w uzgodnieniu z MON. Projekty w Szwecji nie były rozwijane w zachowaniem takiego podejścia. 

Budowa farm wiatrowych to nie tylko wiatraki na morzu, ale i cała infrastruktura lądowa – porty, serwis, magazyny. Czy polskie porty są gotowe na obsługę tak dużych inwestycji?

- W Polsce nikt wcześniej morskich farm wiatrowych nie budował, dlatego infrastruktura niezbędna do ich budowania i obsługi dopiero powstaje. W naszym przypadku zakontraktowaliśmy przestrzeń w porcie w Gdańsku, gdzie powstaje terminal instalacyjny T5 specjalnie na potrzeby instalacji turbin projektu Baltica 2. Inwestycją na mniejszą skalę, ale nie mniej ważną dla projektów na morzu, jest baza operacyjno-serwisowa, którą budujemy w Ustce, a która w pierwszej kolejności też obsługiwać będzie Baltica 2, a w przyszłości kolejne morskie farmy wiatrowe.

Terminal instalacyjny w Gdańsku, baza serwisowa w Ustce – te projekty budzą wielkie nadzieje. Jaką rolę odegrają w rozwoju polskiego offshore?

- Baza O&M w Ustce to serce całego systemu. Dzięki ekspertom nadzorującym zdalnie prawidłowe funkcjonowanie wiatraków na morzu oraz technikom serwisantom wypływającym na morze do pracy możliwa jest produkcja energii elektrycznej w sposób ciągły i niezakłócony przez nawet 30 lat, bo na tyle szacuje się żywotność farm wiatrowych na morzu. Funkcjonowanie bazy ma też duże znaczenie dla nadmorskich miejscowości, w których one powstają, bo przecież takie bazy dla innych projektów powstają także w Łebie i Władysławowie. Zmienia się charakter tych portowych miast dzięki tym inwestycjom, ale ta działalność nadal jest związana z morzem.

Ale żeby baza O&M mogła pełnić swoją rolę, najpierw musi powstać morska farma wiatrowa. A do tego potrzebujemy terminala instalacyjnego. W przypadku terminala T5 w Gdańsku założenie jest takie, że on nie posłuży tylko do realizacji jednego projektu, to zbyt duża i kosztowna inwestycja. Z gotowego T5 będą mogli korzystać inni deweloperzy realizujący swoje projekty na Bałtyku. I nie mamy tu na myśli tylko polskiego offshore’u. Terminal w Gdańsku może okazać się atrakcyjny na przykład dla Litwinów budujących morskie farmy wiatrowe u siebie. 

Turbiny coraz większe, głębokości coraz większe – jak nowoczesne technologie zmieniają branżę offshore i czy PGE Baltica stawia na innowacje? Pytam o to, ponieważ do tej pory branża offshore, a zwłaszcza wiatraki wzbudzały liczne obawy, także rybaków.

- Dotykamy tu dwóch różnych tematów. W przypadku offshore wind innowacją są np. pływające fundamenty, coraz większe moce jednostkowych elektrowni, czyli pojedynczych wiatraków albo też różnego rodzaju rozwiązania usprawniające proces budowy czy eksploatacji. Gdy było za głęboko, by stawiać monopale, wymyślono pływające fundamenty. Najbardziej wyraźnym przykładem jest rozwój mocy i rozmiaru turbiny. Pierwsza farma wiatrowa na morzu, która powstała w Danii ponad 30 lat temu, miała łącznie 5 MW mocy. Dziś jedna tylko nasza turbina Baltica 2 ma 14 MW. Wiadomo, że im większa turbina, tym większa jej moc, a w efekcie więcej kilowatogodzin może ona wyprodukować. To z kolei przekłada się na obniżenie kosztów inwestycji. Obrazowo: można postawić 10 wiatraków każdy o mocy 10 MW, albo 5 wiatraków o mocy 20 MW. Ta druga opcja może się wiązać z mniejszymi kosztami. I na etapie budowy, bo statek z kompletem komponentów wypłynie kilka razy mniej, ale też w fazie eksploatacji, bo serwisanci będą musieli doglądać mniejszej liczby turbin. Więc innowacje powiązane są z efektywnością kosztową.

Jeśli zaś chodzi o rybaków, rozumiemy wszystkie obawy tej społeczności. Obie strony mają świadomość, że budowa i późniejsza eksploatacja wiązać się będzie z pewnymi ograniczeniami co do możliwości połowów. Jako inwestorzy jesteśmy w ciągłym dialogu z rybakami, aby wspólnie wypracować satysfakcjonujące wszystkich rozwiązania.

A pływające farmy wiatrowe? Czy Polska powinna już teraz myśleć o tej technologii?

- To technologia wykorzystywana na głębokich akwenach, gdzie technicznie i ekonomicznie trudne jest budowanie elektrowni opartej na tradycyjnych fundamentach. Takie projekty owszem powstają na świecie – już działają u wybrzeży Szkocji, Norwegii, Półwyspu Iberyjskiego, by mówić tylko o Europie. W przypadku Polski budujemy na stosunkowo niskiej głębokości, na tzw. ławicach, czyli wypłyceniach. Nie ma na razie potrzeby stosowania pływających fundamentów. Przyznane do tej pory inwestorom obszary do zagospodarowania nie wymagają stosowania tej technologii. Skupmy się najpierw na zbudowaniu pierwszych farm na stabilnych fundamentach tzw. fixed-bottom.

Koszty budowy morskich farm wiatrowych idą w miliardy, ale czy inwestycja się zwróci? Kiedy offshore zacznie realnie przynosić Polsce korzyści?

- Zacznijmy od przypomnienia jednej z najważniejszych zalet morskiej energetyki wiatrowej, wynikającej z faktu, że na morzu wieje silniej i stabilniej niż na lądzie. Dzięki temu profil produkcji energii z farm na morzu jest dużo bardziej równomierny i stabilny niż w innych pogodozależnych źródłach OZE. W efekcie offshore potrzebuje mniej „rezerwy” w systemie w postaci elektrowni gazowych czy magazynów energii i jest konkurencyjny kosztowo względem innych technologii produkcji prądu: węgla, gazu, atomu, a także wiatru na lądzie. 

Korzyści z realizacji projektów offshore będą widoczne na kilku poziomach. Perspektywa obniżki cen energii elektrycznej to jedna z nich. Inną jest dołożenie cegiełki do bezpieczeństwa energetycznego kraju, bo wiatru nie trzeba importować i dzięki morskim farmom wiatrowym zmniejszamy konieczność sprowadzania surowców energetycznych. Kolejny obszar to cegiełka dołożona do rozwoju gospodarczego. Powstaje ogromna nowa gałąź przemysłu związana z morską energetyką wiatrową. Powstają dwa duże porty instalacyjne i kilka mniejszych serwisowych. Zamówienia realizują polskie firmy budowlane. Rozwijają się firmy, które za swój profil działalności obrały obsługę zamówień dla branży w perspektywie wielu lat do przodu. Dzięki temu powstają nowe miejsca pracy. Polskie firmy z sukcesem zaczynają konkurować w przetargach dla projektów offshore wind. Tego będzie coraz więcej w miarę rozwoju kolejnych projektów.

Ceny energii budzą ogromne emocje. Czy offshore pozwoli Polakom płacić mniej za prąd, czy raczej będzie luksusem dostępnym za dekadę?

- Pozwoli płacić mniej i nie trzeba będzie na to czekać aż dekadę. Z jednej strony w miksie elektrycznym będzie coraz więcej mocy z OZE, w tym z morskiej energetyki wiatrowej. Z drugiej strony z miksu wypadać będą już wyeksploatowane i mało efektywne jednostki na węgiel o wysokim koszcie produkcji.  To będzie oznaczać mniejsze wykorzystanie w systemie drogich elektrowni i w związku z tym mniejsze rachunki. Ale warto tutaj też przywołać obliczenia Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, które wskazują, że realizacja pełnego programu morskich farm wiatrowych, czyli łącznie 18 GW, mogłaby przełożyć się na spadek ceny energii na rynku hurtowym nawet o 50 proc.

Morskie farmy wiatrowe są ekologiczne, ale czy rzeczywiście w pełni neutralne dla przyrody Bałtyku? Jakie działania podejmuje PGE Baltica, by minimalizować ich wpływ na środowisko?

- Tych działań jest bardzo dużo. Proszę mieć świadomość, że rozpoczęcie budowy, jak w przypadku każdej inwestycji, musi zostać poprzedzone pozyskaniem decyzji środowiskowej. Tylko że w przypadku morskiej farmy wiatrowej trzeba zbadać stan środowiska i na lądzie i na morzu. Powstaje pokaźny raport, który jest skarbnicą wiedzy na temat zastanego środowiska i pakietem szczegółowych informacji ze strony inwestora, jakie działania podejmie, by ingerencja w środowisko związana z inwestycją była jak najmniejsza. Badane jest dosłownie wszystko od ptaków, poprzez ryby, morskie ssaki i rośliny. Na potrzeby naszego projektu trwa właśnie liczenie ptaków i morświnów, które będzie powtarzane co kilka lat, abyśmy mogli zaobserwować, jak zmieniają się te populacje przed budową, w trakcie budowy oraz podczas eksploatacji farm wiatrowych. Wiedząc, że obszar, na którym powstanie Baltica 2 jest zimowiskiem kaczki lodówki utworzyliśmy jeszcze na etapie projektowania kilkukilometrowy korytarz między wiatrakami, by nie zakłóciło to ptakom ich zwyczajów. Podczas samej budowy stosuje się zabiegi wygłuszające, aby oszczędzić podwodnego hałasu morskim organizmom, choćby w formie kurtyn powietrznych ograniczających rozchodzenie się fali dźwiękowej. Tych działań jest naprawdę dużo. Inwestycja taka jak morskie farmy wiatrowe  jest w jakimś stopniu ingerencją w środowisko. Naszym zadaniem jest, aby to ingerencja była odczuwalna w jak najmniejszym stopniu. 

Rybacy obawiają się ograniczeń połowów przez rozwój offshore. Jak PGE Baltica podchodzi do tego wyzwania?

- O tym już trochę wspomnieliśmy. Społeczność rybacka została w przeszłości  dotknięta już przez unijne ograniczenia połowowe. Nie chcemy, by rybacy postrzegali inwestorów jako kogoś, kto odbiera im chleb. Z drugiej strony rybołówstwo na Bałtyku to sektor, który w dynamicznym tempie się kurczy. Jak zwraca uwagę m.in. Instrat głównym powodem jest przełowienie i zły stan morskiego ekosystemu. Więc naszym wspólnym zadaniem – i deweloperów i rybaków – jest wypracowanie takich rozwiązań, które pozwolą rybakom i morskim farmom wiatrowym koegzystować. Nie tylko w kontekście dalszych połowów, ale na przykład wykorzystania potencjału rybaków w naszej branży, np. zatrudniania ich na tyle, na ile to możliwe do patrolowania znanego im obszaru budowy farmy. Oferowania im szkoleń ułatwiających przekwalifikowanie się do pracy w offshore wind. Takie działania inwestorzy już prowadzą.

Polska potrzebuje tysięcy specjalistów od offshore. Jakie kompetencje będą kluczowe dla osób, które chcą pracować w tej branży?

- Temat wykwalifikowanej kadry to wyzwanie dla całej branży. Wynika choćby z faktu, że w Polsce jeszcze do niedawna nie istniał rynek pracy dla offshore wind. To się będzie zmieniało, bo można wyobrazić sobie sytuację, w której polski technik pracujący poza krajem w offshore wind chętnie przeprowadziłby się do kraju, by pracować w tej samej roli, ale w Polsce. Zgłaszają się do nas z pytaniami osoby, które mają już jakieś doświadczenie energetyce wiatrowej z lądu. To już jest jakaś baza kompetencyjna. W grę wchodzą całe pakiety szkoleń i uprawnień certyfikowanych przez organizacje wiatrowe, niezbędne choćby do pracy na morzu i na wysokości. Ale są też stanowiska, które nie wymagają kompetencji technicznych, bo offshore wind to nie tylko praca na morzu. Mam tu na myśli całe zaplecze kadrowe pracujące w biurach - analitycy, środowiskowcy, zakupowcy, geofizycy - tych funkcji i związanych z nimi kompetencji jest cała masa.  

Czy współpraca z uczelniami i szkolenia zawodowe nadążają za tempem rozwoju morskiej energetyki wiatrowej?

- I to jest właśnie jedna z odpowiedzi na zapotrzebowanie na kadry. PGE Baltica od kilku lat intensywnie współpracuje z pomorskimi uczelniami. Naszym wspólnym celem jest kształcenie kadry zarządczej i inżynieryjnej dla całej branży. Poszliśmy nawet poziom głębiej i pracą w morskiej energetyce wiatrowej staramy się zainteresować młodych techników z Ustki. W tamtejszym Zespole Szkół Ogólnokształcących i Technicznych działają dwie klasy profilowe, z których też może w przyszłości rekrutować się będą kadry do offshore. Pozytywne jest to, że powstają na uczelniach nowe kierunki studiów związane z offshore wind. Zauważamy też coraz więcej polskich firm, które specjalizują się w różnego rodzaju szkoleniach związanych z offshore wind. To dobry sygnał, bo im bogatsza oferta edukacyjno-szkoleniowa, tym większa szansa na rozpoczęcie zawodowej przygody z offshore wind.

Offshore to maraton, nie sprint, zgodzi się pan z tym określeniem? Jakie największe bariery stoją jeszcze na drodze do sukcesu polskich farm wiatrowych?

- Maraton to jest dobre określenie, biorąc pod uwagę, że pozwolenie lokalizacyjne Baltica 2 otrzymała w 2012 roku. W styczniu tego roku podjęliśmy dla tego projektu wraz z naszym duńskim partnerem ostateczną decyzję inwestycyjną. To pokazuje jak czasochłonne są te projekty, ale też trzeba mieć świadomość, że to pierwsze morskie farmy wiatrowe w Polsce. Z kolejnymi projektami będzie już szybciej, bo mamy już dość dobre ramy regulacyjne, a po stronie inwestorów bardzo konkretne doświadczenia praktyczne.

Zamiast mówić o barierach powiem, co nam jako branży jest potrzebne. To przede wszystkim długoterminowa strategia państwa i stabilne otoczenie regulacyjne, które zapewni przewidywalność pozwalającą na planowanie kolejnych inwestycji w dłuższej perspektywie. Bardzo ważne jest zachowanie ciągłości aukcji – najbliższa ma się odbyć w tym roku. To będzie pierwsza aukcja dla offshore w Polsce, bo dla projektów I fazy kontrakty różnicowe przyznano decyzjami administracyjnymi. Brak ciągłości aukcji lub brak ich pozytywnych rozstrzygnięć w kolejnych latach zaburzyłby plany inwestycyjne deweloperów ze szkodą dla młodego programu offshore wind w Polsce, dla polskiej energetyki, ale też dla tworzącego się krajowego łańcucha dostaw, który powstaje także z myślą o kolejnych projektach.

Jak widzi pan polski sektor morskiej energetyki wiatrowej w 2040 roku? Czy możemy stać się liderem w regionie?

- Już teraz stajemy się jednym z liderów sektora offshore wind w regionie. Zarówno pod względem realizowanych projektów, budowanej infrastruktury portowej i rozwoju łańcuch dostaw. Mamy solidne fundamenty, żeby jako kraj zrealizować program 18 GW na morzu do 2040 roku przewidziany w Ustawie Offshore. Możemy stać się wiodącym hubem rozwoju morskiej energetyki wiatrowej na Bałtyku, a polscy dostawcy i wykonawcy mogą skutecznie zdobywać kontrakty także na rynkach zagranicznych. To nie tylko wielka szansa na transformację polskiej energetyki ale równie wielka szansa na rozwój i ekspansję setek polskich firm z wielu sektorów: hutniczego, stalowego, stoczniowego, portowego, logistycznego itd. i dziesiątki tysięcy atrakcyjnych i perspektywicznych miejsc pracy. Nie zmarnujmy tej ogromnej szansy.

Jeśli miałby pan przekazać jedną kluczową wiadomość dla opinii publicznej w kontekście offshore – co by to było?

Trzymajcie kciuki za pomyślną budowę morskich farm wiatrowych. To ogromne, złożone projekty energetyczne, które przyniosą Polsce wiele korzyści. Jestem przekonany, że kiedy już pierwsze wiatraki na morzu zaczną produkować energię elektryczną, wszystkim będzie łatwiej zrozumieć na widocznym przykładzie, jak potrzebna to inwestycja i jak wielkie zalety ma ta technologia.  

Postaw nam kawę, a my postawimy na dobrą morską publicystykę! Wspieraj Gazetę Morską i pomóż nam płynąć dalej - kliknij tutaj!

Kamil Kusier
redaktor naczelny

komentarze


wpisz treść
SKOMENTUJ
nick

Dodaj pierwszy komentarz